Osuszacz sprężonego powietrza stosowany jest, gdy potrzebujemy wytrącić wodę ze sprężonego powietrza. Przy zakupie nowej sprężarki często stajemy przed dylematem czy wybrać kompaktowe urządzenie z wbudowanym osuszaczem czy zewnętrznym podłączanym instalacją do zbiornika. Teoretycznie może się wydawać, że nie ma to żadnego znaczenia dla użytkownika poza cena końcową.
Niegdyś opcja wbudowanego osuszacza była dla niektórych producentów atutem przy sprzedaży sprężarek. Nie wszyscy bowiem oferowali osuszacz w zestawie. Taki atut wykorzystywał i czasem jeszcze wykorzystuje przy sprężarkach o mocy powyżej 55kW, firma Atlas Copco. Niestety dla tej firmy główni konkurenci już też zapewniają opcjonalne wyposażenie w urządzenia uzdatniania sprężonego powietrza. Jest to jednak tylko zabieg wybicia konkurentowi argumentu przemawiającego za ich produktem, niż udoskonalenie swojej oferty. Odpowiedni marketing sprawia, że klient widzi same plusy takiego rozwiązania, a są one następujące:
- oszczędność miejsca
- brak konieczności montażu osuszacza
- niższy koszt zakupu
Skoro to takie świetne rozwiązanie to dlaczego większość producentów ociągało się z jego stosowaniem? Odpowiedź jest dość prosta: ponieważ jego to złe rozwiązanie. O ile w małych sprężarkach o mocy do 30kW się ono sprawdza, bo osuszacz jest osobnym urządzeniem zamontowanym jedynie do obudowy sprężarki, o tyle w sprężarkach większej mocy jest to pomysł chybiony. Głównie za sprawą temperatury. To trochę jakby wsadzić lodówkę do piekarnika i dziwić się, że nasze piwo jest ciepłe. Sprężarka śrubowa jest dużym źródłem ciepła, gdzie stopień śrubowy nagrzewa się nawet do temperatury 90ºC, a podczas pracy wewnątrz sprężarki mamy niejednokrotnie temperaturę powyżej 40ºC. Jeśli do takiego środowiska wstawimy dodatkowe urządzenie tj. osuszacz powietrza (dodajmy, że bez obudowy jak w przypadku urządzenia zewnętrznego) to możemy zapomnieć o utrzymaniu punktu rosy na poziomie obiecywanych 3ºC. Osuszacz nagrzewa się niepotrzebnie i nie jest w stanie tak schłodzić sprężonego powietrza, aby wytrącić wodę, jak w przypadku osobnego urządzenia. Osuszacz będzie działać, ale po prostu nie z taką efektywnością jak powinien. Ważną sprawą jest również załączanie i wyłączanie osuszacza, który zazwyczaj nie działa podczas poboru powietrza, a jedynie podczas pracy sprężarki. Czystsze powietrze mamy zatem jedynie, gdy pracuje kompresor, a nie kiedy go faktycznie potrzebujemy. Dodatkowo musimy liczyć się z utrudnionym serwisem. W przypadku awarii zewnętrzne urządzenia uzdatniania powietrza możemy odłączyć i przez układ by-pass odciąć osuszacz pozwalając pracować sprężarce. W tym czasie można usunąć awarię bądź wymienić urządzenie. Ponadto gdy mamy 2 sprężarki działające w kaskadzie to możemy dobrać jeden osuszacz zamiast wstawiać wbudowany do każdej sprężarki z osobna. Podsumowując z minusów wbudowanego osuszacza możemy wyróżnić:
- niefektywna praca, w praktyce nieosiągalny zakładany punkt rosy
- osuszacz wyłącza się razem ze sprężarką
- utrudniony serwis
- osuszacz przeznaczony jedynie do danej sprężarki
Co zatem przekonuje użytkownika do wbudowanego osuszacza? Zdaje się wydawać, że jedynie marketingowa paplanina. Bo jak inaczej wytłumaczyć sens kupowania osuszacza chłodniczego (zwanego też ziębniczym) o punkcie rosy 3ºC, a faktycznie 5-13ºC??? Nie ma to sensu.
Wspomnę jednak, że jeśli zastosowany jest "przyklejony" do sprężarki osuszacz, a nie zabudowany w środku to chociażby zagrożenie ze strony wysokiej temperatury nie ma już takiego znaczenia. Moja rada to wybierając dany produkt sprawdźmy jak jest zbudowany. Zdaje sobie sprawę, że mało kto, a może prawie nikt tego nie robi, bo trudno myśleć o takich sprawach. Okazuje się, że jednak warto.