Używane sprężarki
to hasło, które pada niejednokrotnie wśród osób poszukujących tanich rozwiązań. Czy to faktycznie jest takie atrakcyjne? Tak, jeśli znamy dane urządzenie i miejsce, w którym pracowała. Mógłbym zakończyć takim stwierdzeniem ten wpis wywołując burzę entuzjazmu u rodzimych handlarzy. Dosypię tu trochę dziegciu i już rozkładam to na czynniki pierwsze 🙂
Ilu znasz użytkowników, którzy sprzedają swoje sprawne sprężarki? Nie znasz prawda? To dlatego szukasz u pośredników. Jaką masz gwarancję, że dobrze trafisz? Żadną. To jest jeszcze większa ruletka niż zakup używanego auta. Jest bardzo dużo handlarzy (celowo nie używam określenia serwisów sprężarek), którzy sprowadzają zazwyczaj używane sprężarki z zagranicy (głównie rejon Niemiec), „usprawniają” i szukają klienta. Niemiec nie płacze, gdy sprzedaje kompresor, on się go pozbywa. Pozbywa się nie dlatego, że nowy jest ładniejszy i cichy czy wydajniejszy. Robi to zazwyczaj dlatego, że to złom, którego regeneracja nie jest opłacalna. Druga rzadko spotykana opcja to likwidacja zakładu. Podobny schemat jest też i w Polsce. Moi klienci kupując nowe sprężarki niejednokrotnie zostawiają sobie stare urządzenie jako zapas i tylko sporadycznie sprzedają, jeśli faktycznie nie będzie z nich użytku. Dość często odbieram telefon czy maila z propozycją zakupu używanej sprężarki, ponieważ firma jest zamykana. To są główne źródła pozysku starych maszyn. Może ktoś ma inne. Nie wiem, nie szukam. Za bardzo cenię sobie relacje z klientami by pakować ich na przyszłowiową minę.
Przejdźmy do finansów.
Przykładowa sprężarka o mocy 30kW to rząd wielkości 50.000 zł netto (umownie, nie skupiając się na producencie). Zabytek z poprzedniego wieku to +/- 18.000 zł netto. To jest jakieś 30% wartości nowej. Nowej sprężarki, która ma gwarancję (niektóre jak Ingersoll Rand nawet 5 letnią 🙂 ) Prawdziwa okazja. Oszczędzamy mnóstwo pieniędzy za 20 letnie urządzenie (a bywa i lepiej). Jeśli serwis był na czas i wykonywany jak książka przykazała to dobrze, ale nie zapominajmy, że przy takim roczniku niezależnie od ilości motogodzin mogą pojawiać się co chwilę nowe usterki. Zaczynając na elektryce, poprzez zawory, węże i na module śrubowym czy silniku elektrycznym kończąc. Każda taka usterka to spore wydatki, ponieważ części są niejednokrotnie droższe od odpowiedników w nowych sprężarkach. Dochodzi kwestia magazynowania i produkcji elementów urządzeń, które dawno wyszły z produkcji. Kiedyś Atlas Copco doliczał bodajże 20% do ceny części starych kompresorów. Pół biedy jeśli mamy taką sytuację. Gorzej jak trafimy na markę z dolnej półki. Znalezienie zaworu wlotowego do np. 15 letniego Mahle’a czy Fiaca graniczy z cudem, a jak się znajdzie to jego cena zwala z nóg użytkwnika, jak Adamka w ringu po ciosach Millera 😉 Zaczyna się rzeźba i szukanie rozwiązań niczym MacGyver. Oszczędności topnieją w oczach.
Wspomniałem o przebiegu sprężarki. Na to zwraca każdy uwagę, ale nie każdy wie jak to odczytywać. Sprężarki mają, w zależności od producenta, zalecany remont modułu (stopnia) śrubowego po 20 – 40.000 roboczogodzin. Wiedzą też o tym handlarze, którzy cofają liczniki. Skoro w BMW serii 7 się da, to co za problem w sprężarce śrubowej? Tak, więc kupujemy używany 20 letni kompresor z przebiegiem 8.000 rh. Prawdziwa okazja. Stał w firmie mało używany (albo w laboratorium do testów – mój ulubiony jaki usłyszałem). Kalkulator w dłoń – 400 godzin rocznie. To trochę jak zakup 10 letniego Passata w dieslu z przebiegiem 100.000 km. Jakby sprężarka miała na liczniku 30.000 rh to kto by to kupił wiedząc, że powinien już być remont, albo że zaraz będzie konieczny? Tylko ten kto nie wie, że remont kapitalny to koszt co najmniej 1/3 wartości nowego urządzenia.
Handlarz musi zarobić, więc Karcher w dłoń i sprężarka jest czysta jak nowa. Wirniki w module ledwo się obracają albo łożyska wyją z rozpaczy? Pewna firma ogłaszająca się głównie na Allegro wpadła na genialny pomysł. Wymienili łożyska w module śrubowym nabijając je punktakiem, a następnie złożyli to do kupy (celowość tego słowa jest tu podkreślona) i poszła na sprzedaż. 2 tygodnie i się rozsypała kompletnie. Tak, też nie wierzyłem, że aż tyle „pracowała”.
Nie twierdzę, że tak robią wszyscy, ale niestety to bardzo częste zjawisko. Ostatnio zostawiliśmy na wynajem u klienta naszą sprężarkę na czas naprawy okazyjnie zakupionej przez niego używki. Gdy ją uruchamialiśmy padła propozycja ze strony klienta jej wykupu. Nie zgodziłem się. Nie było nawet rozmowy o cenie. Ciekaw jestem ilu z moich kolegów z branży rzuciłoby się na pewną sprzedaż. Nie zrobiłem tego z prostej przyczyny. Na wynajmie sprężarki pracują w różnych zmieniających się warunkach, do tego dochodzi wiek i zużycie. Nie mam pewności czy za miesiąc albo rok nie przytrafi się jej poważna awaria. W pierwszej chwili mógłbym wyjść na naciągacza i stracić klienta. Dlatego też zaproponowałem mu nową. Wolę budować bazę zadowolonych klientów sprzedając im wartościowe urządzenia, które pozwalają pracować i zarabiać na siebie.
Moja rada. Zadaj sobie pytanie: czy stać mnie na zakup używanej sprężarki. Pomyśl, policz i podejmij decyzję. Wybierz mądrze i nie patrz krótkowzrocznie.